![]() |
| Przeł. Dariusz Żukowski, Karakter, Kraków 2013 |
Fakt, dramatycznie i fabularnie rzecz biorąc, zaczyna się bardzo cieleśnie. Maria Irene Fornes, niedawna partnerka autorki (drugi tom zaczyna się od roku 1964), to raczej wiele złej energii, która obezwładnia emocjonalnie Sontag. "Nie czerpię z tego żadnych korzyści – żadnej radości, tylko cierpienie. Dlaczego to ciągnę?
Ponieważ nie rozumiem. Nie zaakceptowałam w pełni zmiany, jaka zaszła w Irene. Myślę, że wciąż mogę odwrócić jej skutki – dowodząc, pokazując, że jestem dla niej dobra.
Lecz odrzucić mnie jest dla niej równie konieczne – jak dla mnie konieczne było lgnąć do niej". Szybko jednak, po kilku stronach, dowiemy się, że i inne obszary, a jakże, absorbują narratorkę. "Mam szersze horyzonty jako człowiek niż jako pisarka. (W wypadku niektórych pisarzy jest odwrotnie). Tylko niewielka cząstka mnie nadaje się do przekształcenia w sztukę". Ten rytm, rozważań dotyczących relacji z innymi, i definiowania swojej tożsamości, będzie w tych zapiskach w miarę stały.
Susan Sontag pisze o wszystkim, chociaż często są to dramatyczne zapiski. Zwłaszcza gdy mowa o życiu. Ale, jak słusznie zauważył David Rieff, redaktor dzienników i zarazem syn autorki, na ogół sięga się po pióro w momentach, gdy nie wszystko idzie tak, jak należy. Człowiek pisze, gdy życie nie dostarcza radości ani pozytywnych uniesień. Gdy dzieją się dobre rzeczy, na ogół nie mamy czasu na literaturę. Coś w tym jest i potwierdzą to pewnie wszyscy zajmujący się twórczością. Z drugiej strony po zapiskach Sontag widać wyraźnie, że przygotowywanie się do pisania stanowiło dla autorki niebywałą frajdę. Gromadzenie materiałów, kompletowanie skojarzeń, cyzelowanie tematu - ślady tych działań zachowane są właśnie na kartach dzienników. Nie ma w tym tragedii. Raczej czuje się szczęśliwą krzątaninę.


.jpg)




















